Polki jadą do Macedonii
Migracja to przemieszczanie się ludności z jednego terytorium na drugie. Może mieć różne motywacje: ekonomiczne, polityczne, kulturowe. Może być dobrowolna lub przymusowa – to najbardziej ogólna definicja. Ludzie migrują od zawsze. Zmieniają miejsce zamieszkania, kraj, czasem nawet kontynent. Pcha ich do tego żądza przygody, chęć zarobku, nierzadko są do tego zmuszani wbrew swojej woli. To właśnie migracja sprawiła, że Polonia jest obecna w Stanach Zjednoczonych i w Kanadzie, w Anglii i w Irlandii, we Francji i w Szwecji, a nawet na Syberii.
Migracja serc
Od lat sześćdziesiątych do chwili obecnej można jednak zauważyć specyficzną migrację z Polski w kierunku Macedonii i całych Bałkanów. Dotyczy ona głównie kobiet, które z miłości postanawiają zostawić swój dom rodzinny i ojczyznę, by być blisko ukochanego mężczyzny. Zjawisko to jest nazywane „migracją serc”.
Polki, które emigrowały do Macedonii (m.in. Ewa Dombrowska-Galabowska, Katerina Mikrut, Grażyna Martinoska), spotykały się z opiniami, że na pewno szybko wrócą, żałując swojej pochopnej decyzji. Wyjazdy te były jednak najczęściej głęboko przemyślane i podyktowane względami praktycznymi. Macedończykom w Polsce o wiele trudniej było znaleźć pracę, a w swoim kraju mieli przynajmniej zabezpieczenie w postaci mieszkania czy domu. Klimat i styl życia na południu pozwalał na celebrowanie drobnych przyjemności, które nie mogłyby mieć miejsca w położonej na północy Polsce. To na przykład smakowanie ciepłych brzoskwiń świeżo zerwanych w przydomowym ogródku przez męża pomrukującego pod nosem Jeszcze Polska nie zginęła…
Małgorzata Czyżewska, Magdalena Turkowska
Artykuł pochodzi z wystawy Polskie ślady w Macedonii, będącej uzupełnieniem historii zebranych na stronie www.polacywmacedonii.net.
Projekt zrealizowany przez Stowarzyszenie Pracownia Etnograficzna im. Witolda Dynowskiego. Projekt finansowany ze środków finansowych otrzymanych od Ministerstwa Spraw Zagranicznych w ramach konkursu na realizację zadania „Współpraca z Polonią i Polakami za granicą”.